sobota, 13 września 2014

Przystanek Wadowice...

Ostatnie dziwnie się czuje - troszkę boli mnie głowa, mam katarek i jakoś tak jest słabo. Tata chyba też się zaraził bo ciągle kicha i smarcze. No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) - tatuś rozpuścił sobie jakiś proszek i poszedł spać, więc mogę spokojnie pisać.
Z Olsztyna wyjechaliśmy po śniadaniu - kierunek Kościelisko ale z przystankiem w Wadowicach. Wiedziałem o tym, że się tam zatrzymamy bo tata mówił, że ilekroć jeździł w Tatry to zawsze brakowało mu czasu na krótki postój w Wadowicach.
Dotarliśmy w południe - tego dnia niestety była brzydka pogoda ale nie przeszkodziło ale nam to nie przeszkadzało.
Tata mówi, że nie ma złej pogody jest tylko nieodpowiednie ubranie.
Są i zdjęcia - jedno babci a drugie taty - zrobił je jakimś telefonem.



Po parunastu minutach kręcenia się po ryneczku rodzice stwierdzili, że czas na obiadek dla mnie, a przy okazji na słynne papieskie kremówki. Znaleźliśmy przytulną cukiernie gdzie tata poprosił o wrzątek w którym to mama podgrzała mi zupkę. Po obiadku tata zamówił dla mamy, babci i siebie te ciastka. Czy były dobre tego nie wiem - nie dali mi spróbować, ponoć nasiąknięte były jakimś alkoholem. Za to dostałam kruche rureczki - były pyszne. mniam mniam.
Babcia aparatu nie zapomniała :)


Zjedliśmy i poszliśmy do kościoła - w środku było duuuużżooo ludzi, każdy chciał zobaczyć gdzie był ochrzczony Papież. Aaa, nie napisałam wam czemu akurat Wadowice były naszym przystankiem. Urodził się tam taki chłopczyk który później stał się najwybitniejszą postacią. Został Papieżem (wydaje mi się, że to taki tata wszystkich chrześcijan mieszkających na ziemi) potem został świętym - to tak w skrócie :) Nie miałam okazji poznać tego Papieża ale tata mówił, że widział go ze trzy razy i raz nawet był z nim na wyciągnięcie ręki. Mówił, że to niesamowite uczucie przebywać w jego pobliżu i słuchać jak mówił.
Teraz jest jakiś inny Papież, ponoć też bardzo fajny - może tego uda mi się poznać :)
Po kilku godzinach spędzonych w Wadowicach ruszyliśmy dalej ale o tym napiszę jutro bo katarek męczy :/
Na koniec kilka zdjęć taty :)

Brak komentarzy: