wtorek, 16 września 2014

Dolina Kościeliska...

Nie pamiętam jak minęła mi pierwsza noc w Kościelisku, ale na szczęście nie zapomniałam co robiłam tego dnia w Tatrach :)
Wieczorem dnia poprzedniego tata ustalił, że na pierwszy rzut udamy się na wycieczkę do schroniska na Hali Ornak. Pojawił się problem jak mnie transportować ponieważ za nic nie chciałam siedzieć w nosidełku które miało być noszone przez mamę lub tatę. Z racji tego, że jestem trochę uparta - pewnie mam to po rodzicach tyle, że nie wiem po kim bardziej - tata ustalił, że będę jeździć wózkiem, chodzić sama lub siedzieć na barana.
Mi to pasowało, więc po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Po paru minutach dotarliśmy do początku doliny a tam pierwsze przerażenie - kolejka po bilety długa na kilkanaście wózków.
W końcu przyszła nasza kolej i kupiliśmy bilety na wstęp do Parku - mnie bilety nie obowiązywały.
W sumie ciekawe dlaczego... muszę spytać taty.
Zaczęła się długa drogą doliną wśród tłumów ludzi. Mama z tatą tylko wymieniali się informacjami co gdzie widzą - i w jakich to jaskiniach byli. Tata powiedział, że jeszcze za wcześnie abym mogła pójść do jaskini - mam nadzieję, że kiedyś mnie zabierze :)
Część drogi przespałam bo byłam bardzo zmęczona.

Kilka zdjęć które babcia nam zrobiła podczas marszu.









Po 1h i 47 minutach dotarliśmy do schroniska - tam oczywiście nie było gdzie usiąść - ja chyba jeszcze spałam, bo nie pamiętam czy mama czy babcia znalazły dla nas miejsce gdzieś na uboczu.
Tata wyciągnął kuchenkę i mama ugotowała mi obiad. Po obiadku trochę pospacerowałam przy schronisku i ruszyliśmy z powrotem.
Powrót zajął nam mniej czasu - było też lepiej bo ten tłum ludzi gdzieś zniknął. Na obiad pojechaliśmy do Zakopanego - Tata zna tam knajpę gdzie można smacznie zjeść. W środku okazało się jeszcze, że mają specjalne miejsce dla takich dziewczynek jak ja :)
Mogłam biegać, bawić się, bujać na motocyklu i miałam swoje krzesełko do jedzenia.
Babcia jak zwykle zdążyła to uwiecznić :)



Po drugim obiadku (rodziców i babci pierwszym) przyszedł czas powrotu do domu - ale nie tego mojego w Gdańsku tylko tego tymczasowego w Kościelisku.
Z tego dnia najbardziej podobał mi się motocykl na biegunach - kiedyś kupię sobie taki prawdziwy :P

Na koniec kilka zdjęcia taty z tego dnia.







1 komentarz:

Rudym spojrzeniem pisze...

Super zdjęcia. Widoki niesamowite. Widać, że się dobrze bawicie i relaksujecie:)