Zatrzymaliśmy się na parkingu przy stoku narciarskim i pierwszego napotkanego instruktora zapytaliśmy czy są tu jakieś trasy na narty biegowe. Facet powiedział abyśmy chwile poczekali to przyniesie nam mapkę szlaku narciarskiego. Faktycznie po paru chwilach wyszedł z domku i otrzymaliśmy kawałek zadrukowanej kartki na której była wyrysowana pętla wokół ichniego stoku narciarskiego.
Na mapie widniał dystans około 4 km - w sam raz na przypomnienie sobie jak to się robi. Wypakowaliśmy narty - uzbroiliśmy się w buty i poszliśmy sprawdzić co to za pętla.
Okazało się, że śniegu leży wystarczająca ilość aby móc połazić na biegówkach. Poszliśmy kawałek wg wskazówek z "mapki" a potem już szliśmy wg trasy którą ktoś przed nami przeszedł. Muszę przyznać, że "szlak" jest ciekawie urozmaicony - biegnie po leśnych i polnych drogach, kilka podejść i zjazdów. Tak na prawdę to nigdzie nie ma wyznaczonego szlaku - więc każdy może tworzyć dowolną marszrutę.
Tym razem nie zabrałem aparatu i garmina, także żadnych zdjęć nie pokażę - trochę żałuję bo krajobraz był księżycowy. Za to sprawdziłem jak działa na telefonie aplikacja endomondo.
Poniżej nasz ślad, niestety nie jest w całości - telefon musiał zgubić sygnał gpsa - szczerze to nie wiem jak to do końca działa. Aha - nie patrzcie na czasy - to był typowy rozpoznawczy spacerek.
Następnym razem nie zapomnę aparatu i normalnego GPSa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz